Mecz pierwszej i trzeciej drużyny w ligowej tabeli zapowiadał się ciekawie. Skra chciała jak najszybciej zapomnieć o środowej wpadce w Friedrichshafen a goście, którzy ostatnie dobre spotkanie rozegrali ponad miesiąc temu mieli zamiar udowodnić wreszcie, że zapowiadana przed sezonem detronizacja Skry jest już blisko.
Bełchatowianie od pierwszej piłki kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku. Niepewne przyjęcie zagrywki przez Resoviaków znacznie utrudniało Ivanowi Ilićiowi prowadzenie kombinacyjnej gry. Serbski rozgrywający był zmuszony kierować piłki głównie na skrzydła gdzie niejednokrotnie czekał już blok Skry. Przewaga Mistrzów Polski cały czas wynosiła od czterech do sześciu punktów. W środkowej fazie seta Resovia poprawiła swoją grę, kilka ważnych ataków skończył Mikko Oivanen i trener Daniel Castellani przy prowadzeniu swoich zawodników 17:15 poprosił o czas. Przerwa wzięta przez nowego szkoleniowca reprezentacji Polski zmobilizowała gospodarzy do jeszcze większej koncentracji. Potężne zagrywki Wlazłego i jego ataki na kontrach ponownie wyprowadziły Skrę na bezpieczne prowadzenie. Rzeszowianie nie byli już w stanie odwrócić losów tej partii i przegrali 25:21. Warto zauważyć, że w inauguracyjnym secie żadna z drużyn nie zdobyła punktów blokiem. Bełchatowianie mieli zdecydowanie lepsze przyjęcie zagrywki, co okazało się kluczem do sukcesu.
Rzeszowianie wciąż przeżywający porażkę w pierwszym secie źle rozpoczęli drugą partie. Ilić kilka razy wystawił swoim atakującym prosto na podwójny blok. Popełniał także proste błędy indywidualne. Trener Ljubo Travica nie zdecydował się na zmianę swojego rodaka wprowadził za to Piotra Łukę w miejsce słabo przyjmującego Gierczyńskiego. Łuka ożywił grę gości, którzy zniwelowali pięciopunktowe prowadzenie Mistrzów Polski. Po ataku na kontrze, Mikko Oivanena było 14:14. Chwilę później podobnie jak w pierwszym secie Skra wróciła na właściwe tory. Szybko zdobyte kilka punktów, kolejne proste błędy Rzeszowian i Bełchatowianie mieli pierwszą piłkę setową przy stanie 24:19. Po raz kolejny nie popisywał się Ilić, który niedokładnie wystawiał kilkakrotnie do Hernandeza. Tym razem aż pięć punktowych bloków po stronie Bełchatowian przy tylko dwóch Resovii. W dużej mierze to zasługa Marcina Możdżonka, któremu często udawało się w odpowiednim momencie dołożyć ręce do bloku na skrzydłach. Resovia zdobyła więcej punktów atakiem, ale też więcej oddała po błędach własnych. Rzeszowianie mieli także zdecydowanie lepsze przyjęcie od zawodników Skry i nieco większą skuteczność ataku, mimo to przegrali 25:21.
Po kilku nieudanych akcjach w trzecim secie Ljubo Travica ściągnął z boiska Ilića a za Serba wprowadził Pawła Woickiego. Gra Resovii wciąż nie układała się prawidłowo. Atomowe serwy Wlazłego dały Skrze spokojne prowadzenie już na początku trzeciej i jak się okazało ostatniej partii spotkania. Jedyne, na co było stać „Pasy” to zmniejszenie strat do dwóch punktów przy stanie 10:8. Po kilku minutach rozluźnienia Bełchatowianie ponownie raz za razem blokowali ataki gości. Punktową zagrywkę uruchomił także krytykowany ostatnio w mediach Miguel Falasca. Rzeszowianie nie byli w stanie nic zrobić. Pewnie grająca Skra zwyciężyła 25:18 po ataku Stefana Antigi. Skra w tym secie sama zdobyła zaledwie czternaście punktów, resztę oddała jej Resovia. Spokojne przyjęcie i aż cztery oczka zdobyte bezpośrednio z zagrywki wystarczyło by pokonać nierówno grającą Resovię.
MVP: Mariusz Wlazły
PGE Skra Bełchatów - Asseco Resovia Rzeszów 3:0 (25:21, 25:21, 25:18)
Skra: Falasca, Wlazły, Murek, Antiga, Możdżonek, Pliński, Gacek (libero) oraz Bąkiewicz, Heikkinen, Kurek
Resovia: Ilić, Oivanen, Gierczyński, Wika, ,Hernandez, Perłowski, Ignaczak (libero) oraz Papke, Łuka, Woicki