Michał Ignerski: Taka mobilizacja wystarczy do odniesienia zwycięstwa

"To jest nasza silna broń. Po prostu przeciwnik musi wiedzieć, że jesteśmy tam i walczymy o każdy centymetr parkietu." - mówił po drugim finałowym spotkaniu zawodnik Anwilu, Michał Ignerski. Polski skrzydłowy miał na myśli determinację swojej drużyny. Dzisiaj większą zaprezentowali koszykarze z Kujaw i to oni mogli się cieszyć z cennej wygranej. Zapraszamy do lektury całego wywiadu!

W dzisiejszym spotkaniu panowała twarda walka, a momentami przeradzała się ona w walkę wręcz. Czy takie było Wasze załozenie przed meczem, że musicie się bić o każdą piłkę?

Oczywiście. Takie jest nasze założenie przed każdym meczem. To jest nasza silna broń. W ten sposób wywieramy presję i zmuszamy do błędów. Po prostu przeciwnik musi wiedzieć, że jesteśmy tam i walczymy o każdy centymetr parkietu.

We wtorkowym meczu to Christian Dalmau trafiał niesamowite rzuty, a u Was dzisiaj nieoczekiwanie to Pete Lisicky miał ogromy wkład punktowy w Waszą wygraną. Czy dyspozycja dnia zawodników może mieć znaczenie w tej serii?

Na pewno dyspozycja dnia Dalmau, bo on tak nigdy nie trafiał. Było to dla nas duże zaskoczenie. Robiliśmy co mogliśmy, ale takie mecze się zdarzają. Dzisiaj Pete miał kolejne dobre spotkanie. My w niego wierzymy. Ma bardzo dobry rzut. Dzisiaj oddawał i grał po prostu tak jak potrafi najlepiej. Pomógł nam bardzo dużo.

W tym spotkaniu w Waszych poczynaniach widać było ogromną determinację. Czy możemy spodziewać się podobnej lub jeszcze większej w Waszym wykonaniu grając przed własną publicznością we Włocławku?

Taka mobilizacja jak dzisiaj wystarczy do odniesienia zwycięstwa, tak jak to było dzisiaj. Zawsze można więcej. To kosztuje bardzo dużo sił. Większość graczy jest po prostu padniętych. Musimy się odnowić i nabrać sił, by walczyć tak samo w kolejnych meczach.

Będąc przy kwestii zmęczenia, Brent Scott doznał kontuzji. Czy może Pan powiedzieć na ile poważny jest to uraz?

To lekarze ocenią. Brent nie mógł zagrać. Ja znam Brenta i wiem, że jeżeli by mógł to na pewno by pomógł. Jednak było inaczej. Obawiam się, że jest to coś poważniejszego. Musimy się modlić by było inaczej.

Przed finałami mówił Pan, że Prokom musi, a Wy możecie wygrać. Czy po takim zwycięstwie, które doda Wam skrzydeł, Wy nadal 'możecie tylko' wygrać?

Podtrzymuję to co powiedziałem. Po pierwszym meczu mieliśmy niedosyt, tego że nie zagraliliśmy tak jak potrafimy i z taką determinacją. Nie wykorzystaliśmy swoich mocnych stron. Pozwoliliśmy Sopotowi wejść w ich rytm i tak się to spotkanie potoczyło. Uwierzyliśmy w trzeciej kwarcie, że można jeszcze odrobić, ale nie starczyło nam sił. Dzisiaj wyszliśmy od początku w ten sposób. To jest nasz jedyny sposób na Sopot. Tutaj Sopot bedzie walczył, my będziemy dawać z siebie 'maksa'. To będą naprawdę mecze wojny.

Pan, jako lider zespołu, w końcówce spotkania musiał zejść z boiska za pięć fauli. Po ostatnim gwizdku sędziego musiał Panu kamień spaść z serca?

Na pewno. To jest taka presja, że jeżeli się wygrywa sześcioma czy siedmioma punktami w końcówce, to są dwie 'trójki" i może być nieciekawie. Zrobiłem głupi błąd. Wyrzuciłem piłkę na out. Byłem na siebie wściekły, za chwilę faul i musiałem usiąść na ławce. Wierzyłem w kolegów i zrobili swoje - wygrali mecz.

Czy Pan jako filar reprezentacji Polski, może coś powiedzieć na temat kandydatury trenera Urlepa na posadę trenera kadry narodowej?

Z tego co wiem trener Urlep będzie trenerem reprezentacji. Ja cały czas mówiłem, że to bedzie najlepszy wybór. Wierzę w tego trenera, wierzę w jego koncepcję i jego pracę. To jest pełen profesjonalista. Moim zaszczytem byłoby dla Niego grać w reprezentacji również.

Wersja do druku