To nie Groclin zjada Śląsk, ale odwrotnie

O nastrojach we Wrocławiu w obliczu zbliżającej się fuzji Śląska z Groclinem Grodzisk Wlkp. oraz planowanych działaniach właściciela klubu, gminy Wrocław opowiada dyrektor departamentu spraw społecznych wrocławskiego urzędu miejskiego, Michał Janicki.

Jak Pan zareagował na wynik Śląska z Kmitą Zabierzów?

Michał Janicki (dyrektor departamentu spraw społecznych wrocławskiego urzędu miejskiego, zajmuje się także w mieście sportem): Wielkim rozczarowaniem. Chyba nikt się tego nie spodziewał. Liczę jednak, że to był tylko wypadek przy pracy. Rundę jesienną Śląsk też zaczął od kompromitującej porażki z Podbeskidziem Bielsko-Biała, a później było już tylko lepiej.

A słyszał Pan o transparencie, jaki wywiesili kibice, i tym, co śpiewali na temat fuzji z Groclinem?

- Widziałem zdjęcia. Wiemy, że na tę chwilę i na podstawie tych informacji, które podaliśmy, nie wszyscy zaakceptują połączenie obu klubów. Myślę, że w czerwcu, kiedy będzie wiadomo już więcej, sytuacja się zmieni. Do tego czasu będziemy z nimi rozmawiali. Prosimy o zaufanie.

Może w takim razie nie trzeba było ogłaszać już teraz fuzji Śląska z Groclinem?

- Musieliśmy to zrobić. Po pierwsze wymagało tego od nas prawo. Groclin jest spółką giełdową i o planowanym jej połączeniu trzeba oficjalnie poinformować. Po drugie, po tym, co się ukazywało w mediach, musieliśmy podać oficjalną wiadomość i wyprostować pewne fakty, na przykład ten, że od czerwca będzie grał Groclin Wrocław. Oczywiście mogliśmy zaprzeczać informacjom o planowanej fuzji, ale to byłoby jawne kłamstwo. Poza tym i tak by informacje przeciekły do mediów.

Informacje o fuzji mogły jednak wpłynąć deprymująco na piłkarzy Śląska.

- Powiem tak - niech nasi piłkarze spojrzą w takim razie na Zagłębie Sosnowiec czy Zagłębie Lubin. Jeden zespół będzie grał za kilka miesięcy w trzeciej lidze, drugi w drugiej lidze, a jak walczą i jak grają. Przecież większość z tych piłkarzy, którzy tam grają w tych klubach, w nowym sezonie będzie występować w innych zespołach. A jednak walczą. Jeżeli informacja o fuzji zadziałała na Śląsk deprymująco, to znaczy, że coś jest nie tak. Może zadziałało złe myślenie. Będziemy musieli spotkać się w takim razie z piłkarzami i wyjaśnić im pewne sprawy. Przecież oni grają o swoją przyszłość. Sądzę, że nawet trener Tarasiewicz po takim spotkaniu jak to z Kmitą nie byłby skory wziąć kogoś do nowego zespołu.

A jeśli Śląsk nie awansuje? Dojdzie do fuzji?

- Zobaczymy. Ale nawet jak Śląsk awansuje, to nie oznacza, że zagramy na licencji Groclinu. To wszystko jest do uzgodnienia i będziemy o tym rozmawiali.

Czyli jeżeli Śląsk nie awansuje, to we Wrocławiu nie będzie zespołu w ekstraklasie. Czy jednak miasto będzie chciało grać na licencji Groclinu jako Śląsk?

- Nie wydaje mi się, aby do tego doszło. Być może wycofamy się wtedy z fuzji z Groclinem. Na razie wszystko jest w fazie rozmów i ustaleń. My założyliśmy sobie, że najpóźniej jesienią przyszłego roku będziemy mieli drużynę w ekstraklasie. Wierzę jednak, że ta porażka z Kmitą to był wypadek przy pracy i już w maju będziemy się cieszyli z awansu Śląska do ekstraklasy.

A jak Pan oceni wypowiedź Piotra Rockiego z Groclinu: "Jak będziemy tak grać, to kibice z Grodziska nieraz pokonają te 150 km do Wrocławia, by kibicować swojej Dyskobolii"?

- Świadczy to o dużej pewności i zadziorności piłkarza. Chciałbym, aby piłkarze Śląska wypowiadali się podobnie. Prawda bowiem jest taka, że to nie Groclin zjada Śląsk, ale odwrotnie.