Dziś jest poniedziałek, 29.12.2008, 10:50

Logo SwiarSportu.pl
ISSN: 1895-7021

:: REKLAMA ::



:: REKLAMA ::


 
Menu
Redakcja
 
Serwis informacyjny 24h

Kapitan Kloss dyrektorem Stadionu Śląskiego...

Maciej Prochowski, 08.11.2007 @ 18:25

{ Felietony }

Już za kilka dni w Chorzowie odbędzie się decydujący dla "Biało-czerwonych" mecz eliminacyjny Mistrzostw Europy 2008 Polska - Belgia. Czy Stadion Śląski będzie szczęśliwy? Wkrótce się przekonamy. Korzystając z okazji przypomnijmy sobie sylwetkę pierwszego dyrektora tego obiektu i trenera piłki nożnej, Mikołaja Beljunga, którego losy żywo przypominają postać bohatera "Stawki większej niż życie".






Hans Kloss żył naprawdę - tyle, że był Węgrem, a nie Polakiem i nazywał się Mikołaj Beljung, no i nie współpracował z sowieckim wywiadem, ale z Armią Krajową. Po wojnie zamieszkał na Śląsku, gdzie ożenił się z Polką. Jego życie to gotowy film akcji, do którego scenariusza nie trzeba nic dodawać, żeby krew zastygła w żyłach.

Mija właśnie 66. rocznica jego wstąpienia do śląskiego ruchu oporu. Historia wcieleń Beljunga długo była tajemnicą. Bardzo długo wiadomo było tylko, że pracował dla AK i po wojnie siedział w polskim więzieniu. Gdy wyszedł, rzadko wspominał wojenne czasy.

Kiedy został pierwszym dyrektorem Stadionu Śląskiego, a potem trenerem piłkarskim, nikt nie znał jego przygód.  Był świetnym organizatorem, bardzo dbał o szczegóły, przewidywał różne sytuacje i był na wszystko przygotowany. Nie wiedzieliśmy, gdzie się tego nauczył, że to w czasie wojny takie podejście ratowało mu życie. O swoich przeżyciach milczał - mówi Gerard Cieślik, jeden z najlepszych polskich piłkarzy.


Heimbach i Andron


Odwaga Beljunga była legendarna. Juliusz Niekrasz, kronikarz AK na Śląsku, dobrze znał go ze wspólnej konspiracji. Napisał potem: „Igrał ze śmiercią. Lubował się w sytuacjach niebezpiecznych i ryzykownych. Stale wyzywał los.”
Ale z każdej opresji wychodził zwycięsko; ratowała go nieprzeciętna inteligencja i zimna krew. Również talent aktorski. Odgrywał przecież role nie jednego, ale dwóch niemieckich osobistości.

Obersturmfuehrer Karl Heimbach był oficerem SS, pracował w katowickiej administracji. Rozkazywał, groził, nie znał się na żartach. Peter Andron był przemysłowcem, eleganckim, dobrze wychowanym wiedeńczykiem. Beljung z łatwością zmieniał akcent i zachowanie. Znał doskonale niemiecki, posługiwał się akcentem berlińskim, saksońskim i wiedeńskim; mógł też w razie konieczności udawać Francuza; sam z pochodzenia był siedmiogrodzkim Węgrem.

Czasem Andron zlecał operacje dewizowe Heimbachowi lub odwrotnie. Pieniądze trafiały do kasy śląskiego ruchu oporu. Z Heimbachem spotykali się esesmani, z Andronem różni wysoko postawieni Niemcy. Ginęły im dokumenty, pisma, nigdy jednak nie podejrzewali o to zasadniczego Karla czy wytwornego Petera. Taki człowiek był dla AK-owców darem losu.

Skąd się wziął na Śląsku? W 1941 roku dostał nakaz pracy w biurze przesiedleńczym w Katowicach; miał ściągać tu bałkańskich Niemców. Naziści nie mieli jednak pojęcia, kogo przysyłają. Wkrótce Beljung stał się groźnym szpiegiem, jednym z najlepszych w czasach II wojny światowej.
Nieżyjący już historyk Tadeusz Flisiuk w 1969 roku opublikował jedyną rozmowę z Beljungiem. Opisywał go jako człowieka średniego wzrostu, w okularach, statecznego pana na stanowisku, po którym nie było widać wojennych przeżyć. To świadczy o tym, jak świetnie Beljung potrafił się wcielać w różne role. I jaką w takich sytuacjach zachowywał zimną krew.


Miał ściągać Niemców


Przeszłość Beljunga była barwna. Urodził się w 1914 roku w rumuńskim Lugoj. Jego ojciec był z pochodzenia Francuzem, prowadził interesy. Matka Katarzyna Schering była Węgierką. Gdy Mikołaj skończył szkołę handlową, planowano, że przejmie firmę.

Rodzinny plan przepadł, gdy Mikołaj wyjechał do Francji, a tam wdał się w bójkę, za co groziła mu odsiadka. Zaciągnął się więc do Legii Cudzoziemskiej. Szybko zrozumiał, że popełnił błąd i zdezerterował. Ale Legia nie tolerowała takich wybryków, znalazł się w więzieniu. Siedział we Francji i w Hiszpanii, aż znowu uciekł. Wylądował w Niemczech, zbliżała się wojna, nikt go już nie poszukiwał.
Rządy nazistów nie podobały się jednak Beljungowi. Zaczął współpracować z antyfaszystowską organizacją i prędko trafił do kolejnego więzienia. Siedział tym razem w Saarbruecken, a potem na Pankracu w Pradze. Tam zastał go wrzesień 1939 roku.

Beljung miał obywatelstwo węgierskie i uparcie nie przyznawał się do winy. Niemcy dali mu langfristiger Notdienst i nakaz wyjazdu do Katowic, do pracy z przesiedleńcami Nadawał się, bo świetnie znał obce języki. Beljung natychmiast zaczął szukać kontaktów z Polakami.


Miłość do kurierki


Gdyby nie Elżbieta Orlińska, los Beljunga byłby inny. Spotkali się przypadkowo; 27-letni Mikołaj szedł ulicą Hoeferstrasse (obecnie Kościuszki) i przez szybę salonu fryzjerskiego dostrzegł drobną szatynkę w białym fartuszku. Kto wie, może uśmiechnęła się do niego? Miała swój cel, zbierała informacje.
Dla osamotnionego w Katowicach Beljunga była to miłość od pierwszego wejrzenia. Nie mógł wiedzieć, kogo sobie wybrał. Zakochał się w działaczce ruchu oporu, odważnej i inteligentnej konspiratorce, kurierce „Kindze”.

Szybko zameldowała szefom organizacji, że interesuje się nią pracownik biura przesiedleńczego, Węgier z pochodzenia. I może być przydatnym informatorem. Zaczęło się sprawdzanie, na ile ta znajomość może się przydać.

Juliusz Niekrasz w książce „Z dziejów AK na Śląsku” podkreśla, że sprawdzanie Beljunga było gruntowne i Kinga otrzymała zadanie zjednania go dla ruchu oporu. Poszło tym łatwiej, że Beljung nie ukrywał przed dziewczyną swoich poglądów. Został przyjęty do ZWZ i zaprzysiężony. Od razu podjął się działania, możliwego tylko dla niego – w esesmańskim mundurze miał zdobywać broń i pieniądze.


W paszczy lwa


Skąd miał mundur? Flisiukowi wyznał, że ukradł go w swoim biurze, bo ruch był tam bardzo duży. Mundur spisano na straty, nigdy nie podejrzewano o kradzież Beljunga. Od organizacji dostał legitymację na nazwisko – Karl Heimbach, urodzony 5 marca 1914 r. w Petrowitz, Kreis Kattowitz. Potem kolejną, na Petera Androna, z tą samą datą urodzenia.

Beljung zaznaczył, że Heimbach był oficerem SS pracującym w administracji, nosił srebrnoczarne otoki na kołnierzu. Świetny pomysł, bo patrole z Waffen SS nie kontrolowały urzędników.
Najbardziej brawurowa akcja Beljunga to zdobycie 500 pistoletów. Węgier ryzykował wszystkim. Opowiadał Flisiukowi, że mało wiedział o tym, jak się załatwia broń w administracji wojskowej. Słyszał tylko, że wszyscy zaopatrują się w ośrodkach Verkaufstelle. Wybrał ten w Ostrawie.

Dojechał tam pociągiem w pełnym umundurowaniu Karla Heimbacha. Znalazł skład broni i przedstawił kierownikowi dokument. Ale pismo zawierało pułapki. Po pierwsze, zapotrzebowanie dotyczyło policji we Lwowie, a po drugie, żądano za wiele. Na wywóz broni do Lwowa potrzebne było specjalne zezwolenie prezydium policji. Limit urzędowo przyznawanej broni wynosił tylko 50 sztuk.
Beljung z zimną krwią, jako wkurzony esesman, udał się wprost do paszczy lwa, czyli do siedziby policji. Stanął przed obliczem szefa, który długo oglądał dziwny dokument. Polizeioberst zadał jedno pytanie – jak to możliwe, drogi kolego, że postępujecie niezgodnie z przepisami?

Beljung wspominał: „Ocaliła mnie przytomność umysłu i swoboda w tej rozmowie”. Stwierdził, że Lwów obejmuje liczne, ogromne majątki, którymi administrują ludzie z SS, inwalidzi z frontu. Nie mogą nosić ciężkiej broni, ciągle jednak narażeni są na ataki polskich i sowieckich band. Dlatego muszą mieć pistolety, to sprawa życia i śmierci....” Opowieść Beljunga zrobiła na policjancie wrażenie. Kazał z niej zrobić notatkę służbową i podpisał dokument. W ten sposób śląski ruch oporu wzbogacił się o bezcenną broń.


W ostatniej chwili


Na przebieranki Beljunga nabierali się wysoko postawieni urzędnicy, policja, esesmani, kierownik drukarni, gdzie załatwił bezcenne blankiety. Ale miał też wpadki. Kiedyś pomylił się i występując o wymianę pieniędzy dla Karla Heimbacha, podał dokumenty Petera Androna. Daty urodzenia tych panów były jednakowe. Urzędniczka dała się jednak przekonać historyjką, że Heimbach jest na krótkim urlopie, chce być z młodą żoną, żal mu tracić czas. Dlatego poprosił o przysługę przyjaciela Androna.

Ale inna młodziutka panienka z banku była czujna. Dostrzegła niejasność, zażądała wyjaśnień. Heimbach postanowił obrazić się i opuścić bank. Spokojnym krokiem, bez pośpiechu. Może to go uratowało, bo urzędniczka włączyła alarm sekundę po tym, jak udało mu się wyjść. Żelazna brama zamknęła się już za jego plecami.

Beljung nie mógł jednak przez całą okupację udawać esesmana. Gestapo nigdy nie wpadło na trop Karla Heimbacha, ale podejrzewało samego Beljunga o powiązania z ruchem oporu. Musiał uciekać. Ukrywał się w Wiedniu. Tam mało co nie został zdemaskowany przez hitlerowską agentkę tzw. Krwawą Julkę, która miała na sumieniu wielu Polaków. Przedostał się z powrotem na Śląsk i ukrywał do końca wojny w Rudzie Śląskiej.

Po wojnie nie uniknął więzienia, przesiedział kilka lat, miał być nawet wywieziony do Związku Radzieckiego. Ale i z tych niebezpieczeństw wyszedł cało. Dobrze sobie radził, ożenił się z Elżbietą Orlińską, był trenerem sportowym, założycielem restauracji Hungaria w Katowicach, zajmował różne kierownicze stanowiska.

Był też pierwszym dyrektorem Stadionu Śląskiego. To za jego kadencji Polacy brawurowo pokonali reprezentację ZSRR. Ale tylko nieliczni wiedzieli, ile ten skromny, milczący pan w okularach zrobił dla ruchu oporu w państwie, o którym niegdyś nic nie wiedział. Zmarł w 1974 roku.

 



Źródło: Dziennik Zachodni

Wersja do druku



Pozostałe informacje:

[30-10-07, 21:46] Przepis na zniszczenie koszykarskiego klubu
[30-07-07, 00:57] Gdzie są Węgry z tamtych lat?
[07-05-07, 01:15] Półfinałowe rozterki wrocławskiego kibica
[20-02-07, 15:22] Przypadki Rune Holty. Bohater czy zdrajca ?

 
Partnerzy serwisu:

Zapraszamy na...




nonstop
Nasz Patronat:
AZS PW Cycling Team

Ariel Rally Team

Felietony
Rozmowy z...


 

Copyright © 2005-2007 STIgroup. All Rights Reserved.




SportFoto.pl | Bilety lotnicze | Wycieczki | Sport Katalog | Mapy, Plany, Atlasy |
Listwy do glazury
aHref | Katalog