Polczak: Pół godziny leżałem w karetce

Już na początku niedzielnego spotkania w starciu z rywalem poważnie ucierpiał stoper GKS, Piotr Polczak. - Walczyliśmy o piłkę, trudno mieć jakiekolwiek pretensje do zawodnika drużyny przeciwnej - opowiada popularny Polo. - Prawdopodobnie nie obliczyłem dobrze odległości od rywala i niefortunnie się zderzyliśmy. Dostałem kolanem w splot słoneczny i zobaczymy jakie będą tego konsekwencje - oby wszystko dobrze się skończyło.

Na boisko po kilku minutach wjechała karetka. To co się działo później można określić jednym tylko słowem - skandal!

- Daleki jestem od krytykowania kogokolwiek - kontynuuje Polczak. - Nie może jednak być tak, że po zdjęciu z boiska przez pół godziny leżałem w karetce na stadionie i nie zawieźli mnie do szpitala. Zdenerwowałem się zadzwoniłem do Miśka [lekarz klubowy GKS] i podjęliśmy decyzję, że wracam do Katowic i tam zrobią mi prześwietlenie.

Powołany przez trenera Andrzeja Zamilskiego na mecz eliminacji Młodzieżowych Mistrzostw Europy, młody obrońca GKS na chwilę stracił przytomność po zderzeniu z przeciwnikiem.

- Misiek stwierdził, że było to chwilowe niedotlenienie mózgu. Nagle się ocknąłem i zobaczyłem wiele twarzy obok mnie - nie wiedziałem co się dzieje. Doszedłem do siebie - klatka piersiowa nadal boli, ale wszystko okaże się po prześwietleniu.

W drugiej połowie Polczak pojawił się na ławce rezerwowych GKS, a po spotkaniu wrócił z kolegami autokarem do Katowic.